Jak ten czas leci… Kolejny Rajd do Ocypla (czyżby 10-ty?…) przeszedł już do historii…
Jurek jak zwykle zorganizował wszystko perfekcyjnie. W tym roku kalendarz był łaskawy i na upartego moglibyśmy bawić się 5 dni 🙂
Zaczęliśmy w sobotę wieczorem, tradycyjnymi turystycznymi śpiewami.
Pewnym odstępstwem był jeleń, dzik i gęś, serwowane już tego dnia 🙂
Nie ma zmiłuj i rano, po śniadaniu, wyruszyliśmy na trasy. Piszę w liczbie mnogiej, ponieważ część osób tradycyjnie pojechała na rowerach…
… a 24 dzielnych rowerzystów przesiadło się na… kajaki! Wdą pokonaliśmy całe 13 km!
Po prostu DZICZ! Dzikie świnie to nam z ręki jadły! 🙂
Po dopłynięciu (i dojechaniu) do Wdeckiego Młyna było ognisko (rozpalone z niemałym trudem), bigos, kiełbaski, śledziki, wędlinki, serki i mnóstwo innego dobra 🙂
A potem był RAJD NOCNY! Jakoś przecież trzeba było wrócić do Ocypla!
cdn.